Postanowiliśmy i my przyłączyć się do testujących WC Kici
Pierwsza, ważna przy wszelakich zamawianych przez mnie przez internet dobrach rzecz czyli wysyłka zaliczone na 5, wręcz byłam zaskoczona tempem dotarcia paczki. W moje ręce trafił ładnie zapakowany, dość niepozorny kartonik. Tu kolejny plus - lekkość (waży tyle co nic) i poręczność przesyłki. Jest to dla mnie o tyle istotne, że w związku z tym, że w naszym pięknym kraju kurierzy pracują zazwyczaj tylko do 16-tej (a ja jednak nieco dłużej) najczęściej rzeczy dla futer zamawiam do pracy, a potem wracam obładowana niczym wielbłąd :D W tym przypadku paczka jest na tyle lekka, ze spokojnie doniesie się ją do domu i ma na tyle twardy kartonik, że żadne korki jej nie straszne.
Żeby nie było za różowo nie liczcie na to, że zapakujecie ją do standardowej siatki - co to to nie.
Każdy przywleczony do domu kartonik wywołuje u nas wielkie zainteresowanie i tak było i tym razem. Po wypakowaniu naszym oczom ukazała się nakładka, instrukcja i saszetka z kocimiętką. Największe zainteresowanie przyciągnął oczywiście kartonik i kocimiętka :) Dopiero po dokładniejszych oględzinach zauważyłam, że w nakładce znajduje się dodatkowa tacka do wycinania.
O ile ułożony na ziemi zestaw wywoływał entuzjazm o tyle zasypany żwirkiem i ustawiony w łazience stał się mało interesujący. Pierwsze testy z sadzaniem na nim kotów przeprowadziliśmy na podłodze - zero stresu, ale też brak zainteresowania. Z nakładką umieszczoną na toalecie szło już nieco gorzej. Leon na początku szybko zeskakiwał, potem zaczął spokojnie grzebać w żwirku, Boni cały czas czuje się tam dość niepewnie i szybko ucieka. Na razie skupiamy się na przyzwyczajaniu ich do nowego miejsca - dużo głaskania zdecydowanie pomaga, kocimiętka, która normalnie jest super przy stresie u nas się nie sprawdziła.
Na czas kiedy nie było mnie w domu zostawiłam im i nakładkę i kuwetę żeby uniknąć niemiłych niespodzianek. Po powrocie zastałam rozgrzebany żwirek w WC Kici co mnie bardzo ucieszyło bo oznacza, że same też się tym interesują. Teraz kuweta trafiła do schowka i obserwujemy nasze futra. Ciężko mi cokolwiek ocenić po jednym dniu, ale trzymajcie za nas kciuki.
Super - jestem ciekawa jak sobie poradzą
OdpowiedzUsuńJa też - obstawiam, że Leon pierwszy to opanuje.
UsuńTrzymamy i czekamy na dalsze wieści;-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńnooooo to z Boni masz tak jak ja z Tofikiem miałam na początku ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki mocno :D
Dziękujemy - mam nadzieję, że szybko się ogarnie.
Usuńprzecież niewiele kotów załapuje od razu :)
Usuńwczoraj napisała jedna z dziewczyn z FB ucząca swoją kotkę, że jest już na 3 poziomie, to szczęka mi opadła w jakim tempie załapuje wszystkie poziomy jej kotka w zaledwie w 20 kilka dni.
tak więc są koty i koty :)
ja dwa razy wracałam do nauki z wkładką pomocniczą w nauce kiedy Tof miał problemy z przejściem na poziom, ale po tygodniu i on dał radę.
myślę, że jak ma się dużo cierpliwości, to i kotu ta cierpliwość się udziela.
Ja nawet nie liczyłam, że załapią od razu - jestem wyjątkowo dumna z Leona, ale on jest wyjątkowo bystry.
UsuńPopracujemy nad naszą dziewuszką i też da radę.
Podziwiam :)!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńŁał, naprawdę szacun :) Ja bym chyba nie miała cierpliwości. Mimo, że Brunia jest młodsza, wydaje mi się, że jej koci móżdżek nigdy by nie zrozumiał o co chodzi. ;) Franek jako nasza domowa mądrość, pewnie by załapał, ale u nas jest taki problem, że drzwi od łazienki nie mogą być otwarte, bo wtedy ktoś nie może wejść do mieszkania. Ale byłoby to na pewno super wygodne, ach. Może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście problem z tymi drzwiami - a może kocie drzwiczki? Może nie najpiękniejsze, ale jakie praktyczne!
UsuńTrzymam w kciuki:-)
OdpowiedzUsuńMadzia**
Dzięki :)
Usuń