Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okulary. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okulary. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 marca 2012

Krótki poradnik jak dostać doła

Ech... jeżeli ktoś już dawno nie miał złego nastroju, a koniecznie chciałby spróbować to zalecam przejście się po optykach i popytanie o ceny szkieł. Niedawno byłam u okulisty i niestety znów mi poleciał wzrok - co było robić wzięłam receptę i zaplanowałam wycieczkę po trójmiejskich salonach optycznych. Zwiedziłam ich dziś dziesięć. W przeciwieństwie od normalnych ludzi, którzy po wejściu do takiego przybytku oglądają oprawki ja udaję się do kasy z receptą w dłoni i proszę o wycenę szkieł. Przy mojej wadzie (szkła -10 i -0,75 cylindra na jedno oko, -6,5 i -1,75 cyl. na drugie) niestety tak to wygląda. Efektem moich dzisiejszych wizyt jest: zaawansowany ból głowy i, niezbyt głęboki, ale zawsze, totalny dół. Tiaaa... nowe soczewki do okularów będą kosztować mnie od 1200 do ponad 2000 złotych. Cena oprawek w takim momencie ginie w tłoku. A ja jeszcze pamiętam dawne czasu gdy za szkła płaciło się grosze (ach ta refundacja) i pozostawała jedynie oprawka. Tak czy owak oczy mamy jedne więc na coś się będę musiała zdecydować, ale od samego myślenia boli mnie i głowa i portfel. Ciekawe co ma zrobić taki Kowalski z minimalną pensją? Wziąć kredyt? 
W każdym razie po powrocie do domu byłam totalnie zmarnowana - dzięki Bogu za te dwie małe sierotki które mnie powitały mruczeniem w progu. Czasami sobie próbuję wyobrazić jak wyglądałoby moje życie bez nich i nie umiem, po prostu się nie da. Słodziaki są w nastroju zabawowo-balkonowym nawet jak tłumaczę, że na zewnątrz dla nich za zimno. Boni leży mi właśnie na kolankach i kontroluje czy ich nie oczerniam, a Leon wypoczywa po biegach na puffie.






Przede mną jeszcze nocne czuwanie nad Greckimi obligacjami (co nas podkusiło żeby w nie zainwestować nie wiem). 

TGI Friday tommorow!







PS. Miał być na dzisiaj koniec, ale po prostu nie mogę - Boni gania za piłką, Leon gania za Bonisią, a ja za całym towarzystwem z szmatą. Jest to zresztą rodzaj naszej własnej tradycji. Oprócz fontanny i miseczek z wodą stoi u nas zawsze miska, która w niewielkim tylko stopniu służy piciu z niej, a w znacznie większym... moczeniu w niej łapek. I niech mi tylko ktoś powie, że koty nie lubią wody (historię o tym jak u nas wygląda kąpanie się w wannie zostawię na inny dzień)! Uwaga bo uwierzę. Boni uwielbia wiosłować łapką w wodzie i namaczać w niej kryzę. Zresztą po takich wodnych zabiegach często ma też cały brzucholek mokry. Nie powiem po kim ma to moja panna, ale to całkiem rodzinne :D