Jeszcze żyję, ze zdecydowanym naciskiem na jeszcze.
Jak zwykle w grudniu roboty huk, zajęć dodatkowych pod tytułem np. wymyślanie i kupowanie prezentów od groma, a jeszcze nam przecież odbiło i jedziemy na wystawę 15-tego. No kosmos po prostu!
Na dodatek zrobiło się szaro, mokro i ziiiimno! Niefajnie! Nie wiem jak Was, mnie taka pogoda totalnie rozbija - zupełnie nic mi się nie chce. Na dodatek aparat odmawia mi posłuszeństwa ;(
Jedynym pozytywnym zdarzeniem w zeszłym tygodniu była paczuszka jaka przypełzła do mnie od abigail w ramach zabawy podaj dalej. I tu znowu mały zonk bo zdjęć nie będzie dopóki aparat nie zostanie przywrócony do używalności :/ Tak czy owak paczuszka przybyła niemal idealnie na urodziny i była pełna cudów. Szczególnie cud choinkowy mnie zachwycił :) Dzięki abigail.
Przy okazji przypomniało mi się, że nagroda w konkursie, która miała powędrować do Anki Wrocławianki nadal leży u mnie pięknie zapakowana - obiecuję poprawę i dopełznę w tym tygodniu na pocztę nawet jeśli miałoby mnie to zabić. Wybacz i nie bij kochana.
Skoro jest zły humor, zimno i czasu brak to oczywiście nie może być tak że reszta jest w porządku - Leon mi maltretuje ostatnio małą - gania ją, bije i gryzie (choć nadal na szczęście obywa się bez krwawych wojen). Sama nie wiem co mam z nim robić. Więcej go głaszczę, więcej się z nim bawię bo myślałam przez chwilę, że to może zazdrość, ale zmian nie widać :( Nie wiem co mam z nim zrobić. Z jednej strony niby na razie nic się nikomu nie stało, z drugiej widzę, że to nie zabawa i sama nie wiem. Jeszcze jak jestem w domu to mała przyleci, schowa się za mną i jest luz. Gorzej jak mnie nie ma.
Także jak widzicie smętnie jakoś mi jest :(