wtorek, 10 kwietnia 2012

Święta, święta i po świetach


Dość dawno się nie odzywałam, ale to dlatego, że jak to ja, w jedynym i niepowtarzalnym stylu spadłam ze schodów. I nie byłoby to nic wielkiego gdyby nie to, że rąbnęłam głową i straciłam przytomność. Teraz ganiam z badania na badanie i od lekarza do lekarza a leki na stole zamieniłam w torbę z lekami. Najgorsze i tak jest to, że nie bardzo mogę siedzieć i że jutro mam badanie, które wymaga dwu dniowej diety (wyobrażacie sobie dietę w święta???). No ale nic -  przeżyjemy, tylko z wesela kuzynki w przyszłym tygodniu nici, ale cóż.
Święta minęły nam jak zwykle na bieganiu od jednej do drugiej rodziny - to w połączeniu z lekką gorączką i ogólnym kiepskim samopoczuciem dało nieszczególne efekty. W gruncie rzeczy cieszę się, że jutro idę do pracy - przynajmniej odpocznę ;) 
W związku ze świętami miałam jeszcze jeden problem - zamówione jakiś czas temu prezenty nie doszły na czas - musiałam mocno improwizować, ale wszyscy wydawali się zadowoleni.
Futra ze świąt średnio zadowolone - niby nie chodzimy do pracy, a czasu dla nich mamy nawet mniej niż w tygodniu.























Na zupełną dokładkę dzieci zaprezentowały spektakl pod tytułem "łapoczyny". Ostatnio przyzwyczaiłam się, że to Boni zaczyna, a tu niespodzianka! Na szczęście futra mają nieco wyczucia i piorą się samymi łapkami bez pazurów :)




20 komentarzy:

  1. Fajne koty - niezła jatka - hahahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ślicznie! Na szczęście to tylko groźnie wygląda.

      Usuń
  2. O nawet łapoczyny bywają ;)

    Bardzo współczuję problemów zdrowotnych .To jednak prawda że w domu najczęściej dochodzi do wypadków ...-/
    Kciuki za zdrówko !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za kciuki - na pewno pomogą :)

      Łapoczyny są u nas częste, ale ja rzadko kiedy z aparatem za nimi nadążam.

      Usuń
  3. Odpoczynek w pracy brzmi.. co najmniej intrygujaco :)
    Co do głowy... dobrze ze ten upadek tylko tak sie skończył, jak pomyślę, że mogłaś upaść znacznie mniej fartownie i kręgosłup uszkodzić to mnie ciarki przechodzą.. Też kciuki trzymam zeby głowa do siebie doszła jak najszybciej i... ostrożnie na schodach nastepnym razem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim weekendzie to praca jawi mi się jako oaza spokoju - nawet z biegłą i resztą tego rwetesu.
      A z ostrożnością to już tak u mnie, że nawet na prostej drodze potrafię się potknąć :)) Też się cieszę, że nie skończyło się gorzej (a mogło)

      Usuń
  4. Łączę się w bólu z koleżanką-kaskaderką, bo choć upadku żadnego nie zaliczyłem, to przesadziłem z tanim tescowym whiskaczem :)W święta rzeczywiście, niby człowiek ma wolne, a czasu jednak na nic. Dobrze, że Twoje koty są w gromadce, to razem jakoś sobie czas urozmaicają, choćby poprzez bójki, a mój Mefisto bardzo nieszczęśliwy, gdy sam w domu siedzieć musi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wolałabym whiskacza :) Ale niestety mój TŻ zawsze wrabia mnie w bycie "samochodem", niedobry facet. A jak z Mefistowym zdrówkiem? Jak już go do normy doprowadzicie to planujecie "rodzeństwo"? Nie wiem za bardzo skąd jesteście (ale sprawdzę) ale tak czy owak mogę polecić kilka fundacji z całej Polski które zajmują się kotami i mogę ręczyć, że wydawane będą zdrowe.

      Usuń
    2. Jakoś powstrzymuję się zabobonnie od informowania o tym, że u Mefisto polepsza się. Nie dlatego, żeby słać tylko cierpiętnicze newsy, ale według zasady "jak coś się polepszy, to coś innego się sp..szy". Przez te wszystkie powikłania on zawsze będzie pacjentem o statusie podwyższonego ryzyka jakichś zdrowotnych komplikacji, ale generalnie podleczyliśmy i wyleczyliśmy wszystko co się dało. Wyniki badań już raczej w normie, np. odpukać już chyba ze 2 miesiące nie musiałem go inhalować, nerki czyste, pęcherz też już zdrowiutki, jest zadbany i wygląda na super okaz zdrowia, wrócił mu nawet apetyt, na tyle że pasibrzuch się trochę zrobił i z 3,8 kg przytyło mu się do 5!!!

      Martwi ten obcy w jego brzuszku, prawdopodobnie jest to chłoniak, ale by postawić prawidłową diagnozę trzeba by go było poprostu rozkroić, czego czynić nie będziemy, bo za duże ryzyko. Na szczęście nie powiększa się, więc nie panikuję już tak bardzo. Postanowiłem, żeby wreszcie traktować kocurka zupełnie normalnie, jakby był w pełni zdrowy. Oczywiście stale go obserwuję i kontroluję stan zdrowia, by szybko zareagować jakby jakaś bida nastąpiła. Raz w miesiącu zaglądamy z weterynarzem co tam w środku się u niego dzieje.

      Oczywiście stale myślę nad towarzystwem dla Mefisto. Choć poświęcam mu sporo czasu na zabawy, spacery itd. to jakby nie było większość dnia siedzi w domu sam. Z pewnością musi to być w pełni zdrowy, przebadany, zaszczepiony kocur, by tej mojej sieroty nie zarazić czymś, a wciąż mam w pamięci sytuację z nieodżałowanym Baldrickiem. Ciągle zaglądam na stronę schroniska, było/jest kilka kotów, które mnie urzekły, ale po tym jak oddali nam do adopcji schorowanego, praktycznie będącego na wykończeniu Mefisto, więcej od nich nie wezmę. A żal, bo dużo uroczych kotów, które można by uratować, tam poprostu umrze.

      Planowałem teraz, na wiosnę, przygarnąć jakiegoś kocurka, ale moja sytuacja materialna mocno się pogorszyła. Póki Lui nie znajdzie jakiejś pracy, bida u nas z nędzą, a dług napędza kolejne długi, więc kiszka póki co jest okrutna.

      Acha, mieszkamy w Przemyślu. No nic, pożyjemy, zobaczymy. Mam nadzieję, że bardziej prędzej niż później, jakiś nowy czort zasiedli moją norkę.

      Usuń
    3. Ale daleko! Swoją drogą z 3,8 do 5 to bardzo duża różnica - prawie 1/3. jak tak ładnie je to powinien się dobrze czuć. Trzymam kciuki za to by ten obcy nie próbował nawet rosnąć.

      Niestety z schroniskami często tak jest, że wydają koty na łapu capu i nie patrzą na to czy są zdrowe :( Dlatego zdecydowanie polecam różne fundacje - oni najpierw leczą, szczepią i sterylizują/kastrują a dopiero potem oddają :) Życzę powodzenia w poszukiwaniu pracy a potem towarzysza dla Mefista :)

      Usuń
  5. Wow! To poważna sprawa..., taki wypadek-upadek. Kciuki, żebyś wróciła do pełnej równowagi i zdrowia. Podziwiam tę dietę... A łapoczynowcy piękni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi ciut lepiej choć nadal chodzę obolała. Łapoczynowcy dziękują :)

      Usuń
  6. Cichutko u nas, bo po pierwsze Święta, a po drugie nie mogę się doprosić od dwóch osób zdjęć z podróży. ;p Nie dałam rady zabrać ze sobą wielkiego aparatu na Święta, więc do dokumentacji będą musiały wystarczyć 2 zdjęcia, które dostanę ;)

    Współczuję w kwestii upadku, nieprzyjemna sprawa. Dobrze jednak, że masz siłę, by nam pisać tutaj! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzę napakowana po uszy przeciwbólowkami więc pewnie nawet latać bym mogła ;)

      Marudzę o zdjęcia bo stęskniłam się za tymi twoimi futerkami :)

      Usuń
  7. Mrrrau! Zycze Ci szybkiego powrot do formy. Najlepiej jest spadac na cztery lapy, wiem to z doswiadczenia.
    A o lapoczyny Twoich pociech sie nie martw. Jesli bez pazurow, to jest tylko zabawa. My z Lucy tez tak robimy, jak jestesmy znudzone np. czekaniem na obiadek.
    zdrowiej szybko!
    Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za życzenia - mam nadzieję, że niedługo wrócę do formy :)
      Wiem, że to zabawy ale mała ma taką zdegustowaną minkę, że aż miałam ochotę ją bronić :))

      Usuń
  8. Szybkiego powrotu do zdrowia życzymy. Fajne te kocie zdjęcia. My też sprawiliśmy sobie kotki, tyle że drewniane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!

      Koty widziałam - są śliczne :)

      Usuń
  9. Ślicznie wyglądają, jak zawsze :) Współczuję upadku.
    Wracaj szybko do zdrowia, kibicujemy razem z Leonkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i Wam, i Leonkowi (przesyłam głaski dla tej pięknoty jeśli można :) )

      Usuń