poniedziałek, 19 marca 2012

Wodny mit

Pamiętam, że od dziecka wpajano mi wiedzę powszechną pt. "koty nie lubią wody". Przez długi czas nawet w nią wierzyłam. Była to po prostu prawda oczywista, taka która nawet u najbardziej ciekawskiego dziecka nie wywołuje pytania "dlaczego". 
Gdy jakiś czas temu zamieszkałam z futrami przeżyłam nie lada szok - nie dość, że nie uciekały na sam widok wody to jeszcze (o zgrozo!) często same pchały się tam gdzie można się pomoczyć!
Jeżeli nadal nie macie futerka, a planujecie je mieć to może warto zaakceptować kilka faktów:

Kot na swoim miejscu!
  1. "Nie ma lepszej wody niż ta co leci" - niezależnie od tego czy akurat zmywacie, czy napuszczacie wody do wanny, bierzecie prysznic lub podlewacie roślinki na balkonie najlepsza woda to właśnie ta, która aktualnie kapie. Najlepiej więc przyzwyczaić się do myśli, że samotne zmywanie czy nawadnianie roślinności wraz z pojawieniem się kotowatych towarzyszy w Waszym życiu w dużym stopniu odchodzi w zapomnienie. Ba, co tam samotne zmywanie. Przyzwyczajcie się do myśli, że kiedykolwiek przekroczycie próg łazienki znajdziecie siedzącego w wannie kota, z śliczną proszącą minką i spojrzeniem mówiącym wprost "No weź! Nie bądź taka! Tak bym się napił świeżej wody...". Trzeba się wykazać na prawdę ogromną dyscypliną wewnętrzną żeby się nie ugiąć. Jeżeli zdarzy się Wam to choć raz to przepadliście na amen - futro na pewno nie zapomni i kolejnej szansy też nie przepuści :)
  2. "Nie ma wygodniejszego miejsca niż..." czyli jak mycie zębów staje się wyzwaniem. Istnieje całkiem spora grupa kotowatych, które twierdzą, że nie ma wygodniejszego miejsca do leżenia niż zlew. Nieważne, że ciasno, że kapię, a niekiedy wręcz leje się woda - ważne, że to właśnie to miejsce w którym nie chcecie go akurat widzieć.
  3. "Nic o nas bez nas" czyli jak samotne kąpiele odchodzą w siną dal. Nie ręczę tu za wszystkie kocie osobniki, ale moje nie uznają czegoś takiego jak kąpiel bez nich. Z tego też powodu niestety musiałam zrezygnować ze świeczek, które jakoś nie napawają nabożnym przerażeniem moich futer (Leonek już kiedyś przypalił sobie ogon i nawet nie raczył tego zauważyć - to ja z przerażeniem w oczach biegłam go gasić! Przy okazji poznaliśmy coś takiego jak LED Philips IMAGEO TeaLight - elektryczne świeczki ledowe - wyglądają jak prawdziwe, a niczego nie podpalą...). Każda kąpiel u nas w domu przebiega według utartego rytuału - Duża do łazienki = koty do łazienki. Zanim zdążę odkręcić kurki Leon siedzi w wannie wpatrzony w kran ze wzrokiem odpowiednim raczej do polowania na sikorki. Ta gracja, to ciche skupienie... Odkręcam mocno kurek i następuje szybkie wycofanie z wanny - w końcu jemu chodziło o kapanie, a nie od razu rzekę wody! W między czasie Boni usadawia się na zlewie i obserwuje z rozsądnej odległości, a ja, nauczona doświadczeniem, rozkładam ręczniki dookoła wanny i zsuwam razem kosmetyki z półki przy wannie jednocześnie rozścielając dodatkowy ręczniczek na nowo utworzonej powierzchni do leżakowania. Leon tymczasem ocenia głębokość napuszczonej wody i włazi z powrotem do wanny. Przechadza się popijając z nowo utworzonego jeziorka do czasu aż woda sięgnie do brzuszka - wtedy wykonuje uroczy, efektowny skok wyrzucając na podłogę masy wody. Jest to dla Boni sygnał, że można się już ułożyć na wannie i tu do wyboru - zazwyczaj przez całą kąpiel krąży: raz leży za plecami, raz w nogach by zaraz potem chodzić po krawędzi wanny. Zazwyczaj ogranicza się do moczenia łapek i/lub ogona, ale zdarza jej się np. stracić równowagę i wpaść do wanny - wtedy po raz kolejny przydają się ręczniki - gdyby nie to sąsiedzi byliby zalani na amen. Tak to z grubsza rzeczy wygląda choć zdarzają się też sytuacje wyjątkowe - np. Boni czasami uznaje, że w gruncie rzeczy to ona się ułoży na wystających z wody częściach Pańci, a przynajmniej się po nich przejdzie. No i nie można zapomnieć o tym, że woda z wanny jest najpyszniejsza! Nieważne, że z płynem i solą do kąpieli (że też to im nie szkodzi?).
Boni obserwatorka
Leon kombinator
Punkt wypoczynkowy

PS.: Na niektórych zdjęciach widać leżącą w tle komórkę. Jest to koncepcja całkowicie błędna, no chyba, że macie wodoodporne telefony. Niestety okazało się, że moja Nokia nie lubi pływać ;(

11 komentarzy:

  1. Ojej, niestety żadne ze wspomnianych przez Ciebie punktów nie dotyczą moich kociastych :( A tak bym chciała mieć takie towarzystwo przy kąpieli. U mnie są jedynie asysty przy gotowaniu i chodzeniu siusiu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego zazdrościć. To wszystko pięknie wygląda w opisie, ale tłumaczenie Panu z serwisu czemu po raz drugi w danym miesiącu moja komórka zażywała kąpieli, albo koledze czemu zalałam laptop było mało zabawne ;)

      Usuń
  2. Śliczne są :) Specjalne pozdrowienia dla kuzyna Leona od Leona :)
    Nasz jest tylko rok starszy, są prawie w jednym wieku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ślicznie :)
      Leonek przesyła mruczanki dla starszego imiennika.

      Usuń
  3. :)) Dziękujemy :)) Nasz Leon z założenia miał ważyć tylko do 4,5 kilo (jego tata tyle mniej więcej miał). Myślę, że o wadze na pewno zdecydował fakt, że nie został wykastrowany. Nasz poprzedni kot, miał podobną wagę do Waszego Leona, był kastratem.
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Ty pisałaś (u Leonka), że ile Wasz Leon waży? 9 kilo? Nigdy w życiu bym nie powiedziała, że jest taki ciężki. Wygląda bardzo zgrabnie... Nie to co moje dwa... Wyglądają jakby były niewiadomo jak grube, a jeden (Urwis) waży niecałe 6 kg, a drugi (Mały Denis) niecałe 7...
    U mnie płynąca, cieknąca, woda też cieszy się dużym powodzeniem. Ale wanna już niekoniecznie... ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Leon waży 9kg i to już po odchudzaniu - było 9,6 w pewnym momencie (ach ci TŻowie i dokarmianie kotów). Twoje wyglądają na puchate (bynajmniej nie wyglądają na grube :P) przez futro, a u Leona ta wymówka odpada - widać każdy kilogramek. Ale widzę że one z moją Boni w jednej klasie wagowej bo dziewucha waży 6,2 i nie chce mi się z tego miejsca ruszyć.

      Usuń
  5. Mój Mefisto też asystuje przy każdej kąpieli, czasem zamoczy łapkę, strąci do wody piłeczkę lub korek, które mu zawsze zostawiam na brzegu wanny. Fascynuje go cieknąca woda i piana z szamponu. Sympatyczne to bardzo. Gorzej, że jego asysta dotyczy również, jakby to ująć... pewnej czynności, natury fizjologicznej, gdy człowiek potrzebuje samotności i skupienia w swej świątyni dumania. Gdy ja zasiadam na "tronie", Mefisto siada naprzeciwko na brzegu wanny i czeka, by mu napuścić wody, potem ją wypuścić, by mógł sobie ganiać w wannie za znikającą wodą. I tak wkółko. A ja się skupić kurde muszę, tradycyjnie poczytać coś na tronie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiałam się :) Normalnie rozpoznaje objawy jak u nas... ze skupienia niestety są w takiej sytuacji nici :D

      Usuń
  6. Mój młodszy kot ma jakąś obsesją na tle wody i łazienki. Też chodzi za mną potowarzyszyć mi gdy zasiadam na "tronie", ale nie zwracam na niego uwagi, bo zawsze mam jakąś lekturę z sobą, wówczas ja siedzę i on siedzi na przeciw mnie, ja się skupiam, a on skupia na mnie... i tak siedzimy sobie w skupieniu, ale kiedy idę pod prysznic, to już czasami nie wytrzymuję i chlusnę w niego wodą. Zamiast dać mi w spokoju dokonać oczyszczenia się z całodniowego kurzu, pozwolić wydepilować nogi i co tam trzeba jeszcze wydepilować, to się zaczyna stukanie w drzwi kabiny. No to ja wówczas gąbkę nasączam i chlust w łobuza. Niestety ten zabieg działa na góra minutę, bo ponownie wraca i dobija się do kabiny. Już kiedyś sobie pomyślałam, że wezmę małą cholerę wykąpię, ale potem się zreflektowałam, bo mógłby niezły bajzel zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż jestem ciekawa co by zrobił jakbyś go wpuściła do kabiny? My pierzemy futra regularnie co 3-4 miesiące i wielkich mecyj, poza wyciem, nie ma.

      Usuń