wtorek, 22 maja 2012

Laptop padł ;(

Kochani!

Przepraszam, że Was zaniedbuję - niestety padł mi laptop i oddałam go do reanimacji.
W związku z tym nie odpowiadam na wasze komentarze chwilowo za ci serdecznie przepraszam i proszę o wybaczenie.

Jak wszystko pójdzie po mojej myśli za dwa dni będziemy znowu on-line :)

Trzymajcie kciuki.

czwartek, 17 maja 2012

Wyrodna matka

Niestety okazuje się, że bardzo niesprawiedliwa, ba! wyrodna ze mnie matka.
Na dodatek niesłusznie oczerniająca na forum publicznym!

Otóż okazuje się, że całkiem niesłusznie podejrzewałam o złośliwość i niechęć do nowych wynalazków moją księżniczkę.

Skoro tylko wróciłam dziś z pracy ukryłam kuwetę i ponownie wzięłam się za pokazywanie nakładki. Po małej demonstracji oddaliłam się przebrać. Jakież było moje zdziwienie gdy wróciwszy do łazienki ujrzałam Boni na nakładce w trakcie załatwiania się. Mała się bardzo starała, ale tak niefortunnie stanęła, że nie mieściła się w poprzek wobec czego na podłodze znów utworzyła się malownicza kałuża, którą dojrzawszy spróbowała zasypać.

Wychodzi na to, że ona się stara, a ja niesłusznie krytykuję! :(
W te pędy wymiziałam koteczka, usunęłam kałużę i odstawiłam nieco nakładkę od pralki.

Skoro futra wiedzą już do czego to służy to jutro nakładka ląduje na toalecie razem ze stołeczkiem.

PS.: czy tylko moja łopatka nie bardzo nadaje się do usuwania żwirku z WC Kici?

U nas powolutku wszystko się prostuje

Po powrocie do pracy zostałam zasypana /z głową i uszami/ pod zaległymi PILNYMI zadaniami.
Siedzę sobie dzień w dzień od rana do 20-tej w pracy i się odkopuję. Powoli spraw ubywa.
Ciekawe co by się działo gdybym wyjechała na dwa tygodnie.

W domu futrzaste czują się nadal niedopieszczone - chodzą i jęczą, barankują i wystawiają brzusie do miziania więc nie ma czasu ani na pranie, ani na sprzątanie, ani w ogóle na nic. Dorzućcie do tego test WC Kici i macie już kompletny sajgon ;)

Wiadomości z frontu: Leon już spokojnie ogarnia nową "kuwetę". Boni wczoraj nasikała obok i zasypała żwirkiem wygarniętym z nakładki 8/ Dzikie dziecko!

Żeby nie smęcić na balkonie jak nas nie było wszystko porosło :)
















Dzieciaki nie byłyby sobą gdyby nie skorzystały z takiej ładnej trawki oczywiście :)

Urosło badziewie więc więc pougniatam!

Leon! Widzisz? Coś tam lata...

No halo! Co tam robisz?

CO TY ROBISZ DZIKUSIE!!!

Matka! Ty widzisz to co ja? On nie jest normalny!

No nic poudaję, że nic nie widzę.

I gdzie ten chłopak polazł?

No co on tam robi?

Znowu coś dziwnego wymyślił?

Ja się do niego nie przyznaję.

Co ty tam marudzisz? Nie dziamgaj tylko choć upolujemy pająka!

wtorek, 15 maja 2012

Z frontu czyli do przerwy 1:1

Minęło kilka godzin a już:
- pozbyłam się legowisk z podłóg,
- fotele ustawiłam w pozycji bocznej,
- nastawiłam pranie.

Niestety Boni zastrajkowała i zamiast do WC Kici załatwiła się na legowisko ;(
Ktokolwiek wymyślił pralkę ma dziś we mnie oddanego wyznawcę ;)

Żeby nie było jednak za pesymistycznie Leon postanowił udowodnić siostrze o małym rozumku jak się to powinno robić i załatwił się w nakładkę. To nic, że stała na podłodze - i tak uważam to za sukces :D

Tak więc do przerwy 1:1

Żeby nie było monotonnie - zakupiliśmy ogłupiacz koci inaczej zwany laserkiem. Leon jest ponad to, ale Boni gania tak, że nie wyrabia na zakrętach :))

...i testujemy

Postanowiliśmy i my przyłączyć się do testujących WC Kici

Pierwsza, ważna przy wszelakich zamawianych przez mnie przez internet dobrach rzecz czyli wysyłka zaliczone na 5, wręcz byłam zaskoczona tempem dotarcia paczki. W moje ręce trafił ładnie zapakowany, dość niepozorny kartonik. Tu kolejny plus - lekkość (waży tyle co nic) i poręczność przesyłki. Jest to dla mnie o tyle istotne, że w związku z tym, że w naszym pięknym kraju kurierzy pracują zazwyczaj tylko do 16-tej (a ja jednak nieco dłużej) najczęściej rzeczy dla futer zamawiam do pracy, a potem wracam obładowana niczym wielbłąd :D W tym przypadku paczka jest na tyle lekka, ze spokojnie doniesie się ją do domu i ma na tyle twardy kartonik, że żadne korki jej nie straszne.
Żeby nie było za różowo nie liczcie na to, że zapakujecie ją do standardowej siatki - co to to nie.

Każdy przywleczony do domu kartonik wywołuje u nas wielkie zainteresowanie i tak było i tym razem. Po wypakowaniu naszym oczom ukazała się nakładka, instrukcja i saszetka z kocimiętką. Największe zainteresowanie przyciągnął oczywiście kartonik i kocimiętka :) Dopiero po dokładniejszych oględzinach zauważyłam, że w nakładce znajduje się dodatkowa tacka do wycinania.

O ile ułożony na ziemi zestaw wywoływał entuzjazm o tyle zasypany żwirkiem i ustawiony w łazience stał się mało interesujący. Pierwsze testy z sadzaniem na nim kotów przeprowadziliśmy na podłodze - zero stresu, ale też brak zainteresowania. Z nakładką umieszczoną na toalecie szło już nieco gorzej. Leon na początku szybko zeskakiwał, potem zaczął spokojnie grzebać w żwirku, Boni cały czas czuje się tam dość niepewnie i szybko ucieka. Na razie skupiamy się na przyzwyczajaniu ich do nowego miejsca - dużo głaskania zdecydowanie pomaga, kocimiętka, która normalnie jest super przy stresie u nas się nie sprawdziła.

Na czas kiedy nie było mnie w domu zostawiłam im i nakładkę i kuwetę żeby uniknąć niemiłych niespodzianek. Po powrocie zastałam rozgrzebany żwirek w WC Kici co mnie bardzo ucieszyło bo oznacza, że same też się tym interesują. Teraz kuweta trafiła do schowka i obserwujemy nasze futra. Ciężko mi cokolwiek ocenić po jednym dniu, ale trzymajcie za nas kciuki.







Wróciliśmy...


Wróciliśmy z Rzymu - pogoda była bajeczna - 30-37 stopni w cieniu i ani jednej chmurki. Ludzie wyluzowani, zabytki i przyroda piękne - nic tylko zostać :) Spaliłam się nieco i teraz cierpię, ale warto było!
Więcej napiszę jak już obrobię zdjęcia - na razie mała próbka: u góry upolowana kartka - przesłodka,  na dole kilka fotek :)





piątek, 4 maja 2012

Pakujemy manatki!

Witajcie kochani!

Wszem i wobec ogłaszamy, że... wyjeżdżamy do Rzymu więc nie będzie nas jakiś czas.
Do zobaczenia po 13-tym :)