poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Moderncat

Już od jakiegoś czasu jestem zdecydowaną fanką strony moderncat.
Jest to strona, na której prezentowane są różne nowe i ciekawe produkty dla kotów.
Czy to drapaki, czy zabawki, miski, legowiska czy kuwety - można tam znaleźć dosłownie wszystko.
Dodatkową atrakcją jest dość częsta możliwość wygrania czegoś dla własnych futer (wystarczy subskrypcja i komentarz pod postem z informacją o loterii).
Kto nie zna tego serdecznie zapraszam - co prawda nam się jeszcze nigdy nie udało, ale próbujemy :)

Na dzień dobry

Lekko zabiegana, zmęczona i nieziemsko szczęśliwa - to ja dziś rano.
Dobra pogoda sprawia, że chce mi się latać.

Dla tych, którzy mają posłuchać czegoś pięknego - zapraszam!


Mam nadzieję, że wszyscy macie równie BOSKIE nastroje jak ja :)

sobota, 28 kwietnia 2012

26 stopni



















Pogoda u nas wręcz wymarzona - ciepło, słonecznie i lekki chłodzący wiaterek.
Koty wylegują się na balkonie i jest przyjemnie :)
A Boni ma dziś dzień minek.




piątek, 27 kwietnia 2012

Stworzenia latające

Dziś porozmawiamy o dwóch przypadkach latających stworzeń.

Przypadek numer jeden - moja własna latająca wiewiórka! 
Otóż jak mogliście zauważyć na zdjęciach mamy w domu dwa, całkiem spore drapaki. Co do wysokości oba mają powyżej 160cm. Oba stoją przy drzwiach na balkon - jeden z jednej, drugi z drugiej strony. I od tego się zaczęło. Już jakiś czas temu pisałam, że Boni stojąc na szczycie jednego drapaka wpatrywała się dziwnym wzrokiem w drugi. Chcąc zapobiec tragedii rozsunęłam maksymalnie drapaki. I co? I nic - nijak nie pomogło. Boni uskutecznia skoki udowadniając jakie to te nasze drapaki są stabilne (w końcu nie co dzień ląduje na drapaku rozpędzone ponad 6 kg kota - na dodatek nadlatujące z kursu bocznego!). Wobec tego zdecydowałam się na inny krok - przysunęłam je do siebie licząc, że zmniejszenie poziomu trudności zniechęci ją do takich wyczynów - i znowu nic z tego. Przynajmniej teraz mam pewność, że na pewno doleci...

Przypadek numer dwa - 4:00 nad ranem i wdzięcznie opadające 9kg kota (oczywiście na mnie opadające!)
Tak więc jak widać po powyższym nie wyspałam się dziś, zdecydowanie się nie wyspałam. Najpierw przez sen przebiło się szuranie, potem - dziki łomot, a na końcu coś ciut przyciężkiego (jeszcze Cię odchudzimy - zobaczysz) spadło mi na brzuch. Oczywiście był to Leon. Okazało się, że do mieszkania przez okno wleciał chrabąszcz - duży, czarny okaz gatunku - co natychmiast pobudziło Pana L. do działania. Ślady mam na ścianach. Na szczęście udało  mi się pozbawić go nieszczęsnego stworzonka przed konsumpcją (nie żebym żałowała robala, ale jak ja mam Leonowi buzi dać jak wiem, że dopiero co zeżarł paskudztwo?).

Tak więc jak widzicie nudy u nas nie ma szans uświadczyć :)
Pozdrawiamy i życzymy udanego długiego weekendu!

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Poniedziałkowe lenistwo

Jako, że właśnie doświadczyłam kolejnego weekendu w pracy to lecę z nóg.Poniedziałek jawił mi się jako czysty luksus i możliwość odpoczynku (w końcu normalna praca, a nie dzikie rozliczenia roczne!). W końcu w tygodniu wracamy do domu kolo 18-tej a to wielki luksus.
Tak czy owak futra były niepocieszone, że nie było mnie w domu - zero zabawy, zero pieszczot, zero spacerów... Ciężkie jest życie kota ;)
Na dodatek nie udało mi usiąść do obiecanego filmiku, tzn. film nakręciłam ale leży sobie na dysku nieopracowany, ale nie uda mu się wymigać i już niedługo potniemy go i posklejamy od nowa :D
Żebyście o nas nie zapomnieli kilka zdjęć z dzisiaj.

Mały hipnotyzer
Jestem dobrym kotkiem... dasz wołowinki?
Boni z każdym dniem robi się coraz bardziej miziasta co oczywiście jest cudowne. Żeby tylko częściej przychodziła na kolanka...


Hoduję pędzle!
I wąsy!
I umiem robić śmieszne miny!
Też mi osiągnięcia... ja się umiem ułożyć w każdej kałuży!

czwartek, 19 kwietnia 2012

Prezent

Kilka dni temu pojawiły się prezenty dla futrzaków:
  • paczuszka wprost zza zachodniej granicy, z zooplusa zawierająca jedzonko i nowe piórka! (euforia Leona sięgnęła zenitu razem z jego podskokami :D ) oraz...
  • Zabersowa poduszka.
26x77cm
Kto ma konto na miau lub mrumru Zabersowe wytwory zapewne zna lub kojarzy - kto nie ma niech żałuje.
U nas futra od razu pokochały nowe leżonko i choć przeznaczone było na parapet to musiałam przenieść je do łazienki na czas kąpieli - teraz leżenie na czymś zimnym i twardym jest fe
Zamówiłam już kolejną poduchę na wymiar nad wannę właśnie co by nie latać za turkusiami :) A tak to wyglądało tym razem:






W pracy mam niestety tyle roboty, że jak wracam mam zdecydowanie za mało czasu dla futerek, więc nie mogę się już doczekać weekendu! Spróbujemy nakręcić z tej okazji jakiś filmik i pochwalić się entuzjazmem Leona i Boni w polowaniu na  piórka :)

PS.: Umieściłam link do Zabersowych poduś z mrumru jakby ktoś miał ochotę :)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Dla odmiany - trochę muzyki

Wszystkich z góry przepraszam za offtop, ale nie mogłam się powstrzymać :)

Właśnie obejrzałam Hellsing Ultimate 9 i nie mogę wyjść z podziwu nad końcową piosenką - jest po prostu idealna, a słowa... poezja!


Dla chętnych - słowa tłumaczenie na angielski pod koniec postu.
Trochę prowizoryczne, ale poprawię w wolnym czasie :)

A tu  dla tych co wolą ciut poważniejszą muzykę - z tej samej serii :)) (Kocham jej muzyczną różnorodność!)




Słowa do SCARS:

My wake and ecstasy                                                      
/Moje przebudzenie (wskrzeszenie) i rozkosz/


A dirty reward granted deep into the abyss                    
/Mroczna nagroda udzielona w głębi otchłani/
My lost and cunning mind                                              
/Mój zgubiony i przebiegły umysł/
I like my SCARS, strewn with blood                             
/Lubię moje blizny, unurzane we krwi/


I look for my reason for living                                        
/Szukam powodu mego istnienia/


Nobody can tell me who I am, only I can                       
/Nikt nie wie kim jestem, jedynie ja wiem/
I walk through a world of sin                                         
/Wędruję po tym grzesznym świecie.../
You know what I mean?                                               
/Czy wiesz o czym mówię?/
Ah... Tell me why                                                                
/Oh...Powiedz mi dlaczego?/


(I missing... I lost... Not like myself...                                   
/Czegoś  mi brakuje...Coś zgubiłam...zupełnie jak nie ja/
But, saw the light in despair)                                               
/lecz w mroku rozpaczy ujrzałam światło/


Blood to the labyrinth of pleasure & forever...               
/Krew w labiryncie rozkoszy i wieczności/ 
(bring you down! take you down! no way out! right now!)  
/przywoła Cię z powrotem, uwięzi Cię, nie ma ucieczki, właśnie teraz/
So, finally it's all how it should be                                  
/W końcu wszystko jest tak jak być powinno/
(bring you down! take you down! no way out! right now!)  
/przywoła Cię z powrotem, uwięzi Cię, nie ma ucieczki, właśnie teraz/
Even the lost pride of a broken being like myself                
/Nawet utracona duma złamanego stworzenia jak ja/
can still be recoverd                                                     
/wciąż może być odzyskana/
I look in to your eyes, afire with yourself                            
/Patrzę w twe oczy-rozognione tobą/
and burning blood, and know                                            
/płonące krwią, i wiem/
The truth is in Your SCARS.                                            
/że prawda jest w twoich bliznach/

Will you love me you crazy?
/Czy mnie pokochasz szaleńcze?/

We are not grace
/Nie przynosimy łaski/
Mischief like whips of the Heretic
/jedynie krzywdy podobne biczowaniu heretyków/
Need? worth? Taboo silly questions
/Potrzebny? Cenny? To zabronione śmieszne wartości/
Before the day breaks for Utopia
/istniejące nim nasze dni (nasz czas) zostaną zniszczone dla Utopii/


Correct answer is not a mistake
/To wszystko to nie przypadek/
Reckless GAME just so
/Ryzykancka gra, ot co/


Nobody can tell me who I am, only I can                       
/Nikt nie wie kim jestem, jedynie ja wiem/
I walk through a world of sin                                         
/Wędruję po tym grzesznym świecie.../
You know what I mean?                                               
/Czy wiesz o czym mówię?/
Ah... Tell me why                                                                
/Oh...Powiedz mi dlaczego?/


(I missing... I lost... Not like myself...                                   
/Czegoś  mi brakuje...Coś zgubiłam...zupełnie jak nie ja/
But, saw the light in despair)                                               
/lecz w mroku rozpaczy ujrzałam światło/


Blood to the labyrinth of pleasure & forever...               
/Krew w labiryncie rozkoszy i wieczności/ 
(bring you down! take you down! no way out! right now!)  
/przywoła Cię z powrotem, uwięzi Cię, nie ma ucieczki, właśnie teraz/
So, finally it's all how it should be                                  
/W końcu wszystko jest tak jak być powinno/
(bring you down! take you down! no way out! right now!)  
/przywoła Cię z powrotem, uwięzi Cię, nie ma ucieczki, właśnie teraz/
Even the lost pride of a broken being like myself                
/Nawet utracona duma złamanego stworzenia jak ja/
can still be recoverd                                                     
/wciąż może być odzyskana/
I look in to your eyes, afire with yourself                            
/Patrzę w twe oczy-rozognione tobą/
and burning blood, and know                                            
/płonące krwią, i wiem/
The truth is in Your SCARS.                                            
/że prawda jest w twoich bliznach/

Za wszelkie błędy z góry przepraszam, ale mój całkiem przyzwoity angielski z cienkim japońskim pozwoliły jedynie na taki wynik. Jak pojawi się gdzieś oficjalne tłumaczenie to podrzucę :)

Weekend

Weekend zazwyczaj kojarzy mi się z spaniem do 9-tej, slodkim lenistwem i nic nie robieniem... A przynajmniej kojarzył się tak zanim nastała era Boni. O ile Leon w tej kwestii wykazuje dużą miarę zdrowego rozsądku pt. "nie ma nic leszego niż leżeć razem z Dużą w łóżku i mruczeć", o tyle mała nie widzi żadnego problemu w tym, że obudzi mnie o 4-tej (tak, tak - CZWARTEJ!) nad ranem kilkoma barankami prosto w twarz i zarząda jedzonka i zabawy. W związku z tym byłam wczoraj bardziej nie wyspana niż w tygodniu, ale czego się nie obi dla małej słodyczki.

Poza tym pogoda nas wczoraj rozpieszczała więc futra spędziły dzień na balkonie. Dopiero wieczorem domyśliłam się, że w gruncie rzeczy mogliśmy wyjść na spacer. Będę musiała się zebrać przy kolejnym słonecznym dniu bo zaniedbałam ciut te moje słoneczka pod tym względem.





Robimy z uszu samolocik!
 Poza obudzeniem mnie wcześnie rano Bonisia miała ogółem nastrój zabawowy - a to polowała na liść...

















...a to na Leonkowy ogonek!



Na dodatek próbowała zająć jego miejsce na krzesełku... ale to nie jest łatwe ;)


Dopiero co chwaliłam Leonka, że nie zjada mi klamerek - jak widać przedwcześnie :/



sobota, 14 kwietnia 2012

Trawka

Jako, że kilka osób pytało o trawę na balkonie już tłumaczę co i jak.

Na początek zakup samej donicy - tu trzeba się kierować rozsądkiem (czyt. wielkością naszego balkonu). Jako, że akurat to zbytnio mnie nie ogranicza to moja donica ma 120x60 cm, ale nie ma co przeginać - ważne, żeby było tyle miejsca żeby kot się swobodnie położyć.

To co kupimy zazwyczaj wygląda tak:


Pierwszym naszym krokiem jest obicie jej od wewnątrz grubą folią (nie będzie przeciekać, nie dostanie się woda... niby są przed tym zabezpieczone, ale co zrobicie jak zacznie przeciekać jak już będzie tam ziemia?)


Do tak przygotowanej donicy sypiemy ziemię ogrodową (duuużo ziemi). Powinno jej być tyle, żeby folia lekko nad nią wystawała. Ziemię podlewamy, posypujemy nasionami trawy (ja mam najzwyklejszą trawę - kupiłam 0,5kg i będę mieć jeszcze przez kilka lat). Podlewamy codziennie lub co drugi dzień i czekamy na rezultaty :)

Jeżeli macie w domu koto-nornice jak mój Leon dodatkowo warto się wyposażyć w plastikową siatkę zabezpieczającą (dowolny market typu Pratkier czy Obi - sprzedają na metry za grosze) - to to zielone co widać na zdjęciach poniżej. Przeszkadza ona naszej nornicy w wykopywaniu trawy dopóki się właściwie nie ukorzeni - i zostaje w trawie na stałe, ale futrom to nie przeszkadza.


 A tak to wyglądać będzie za miesiąc-dwa jak trawka już podrośnie- perfekcyjne miejsce do wylegiwania się w ciepłe letnie wieczorki :)




Jak macie jakieś pytanie piszcie :)

czwartek, 12 kwietnia 2012

A w między czasie...

Przekonywanie TŻa, przekonywaniem TŻa ale życie toczy się dalej.

Powoli czuję się ciut lepiej  - nawet na tyle, że poczułam znowu siłę i możliwości machania różnorodnymi zabawkami na co futra reagują żywiołowym entuzjazmem - włącznie z włażeniem na mnie i strzelaniem miłosnych baranków. Szczególnie Boni uwielbia barankowanie, ale przyznaję, że to nasza wina (zasługa?). Jak była młodsza uczyliśmy ją całusków, a zamiast tego z całusków zrobiły się baranki i tak to już zostało :)

Nie wiem jak u Was, ale u mnie futro znowu lata po domu na potęgę. Odkurzacz wrócił do łask po spokojnym okresie zimowym - na razie wystarczy przelecieć mieszkanie raz na dwa dni, ale nie ma się co łudzić, że ten stan się długo utrzyma. Z chęcią przyjmę dobre rady dotyczące suplementów zmniejszających wypadanie sierści, ale z góry zastrzegam, że olej z łososia odpada - moje kochania mówią mu zdecydowane NIE!

Balkon po wielkanocnym zimowym szaleństwie znowu został otwarty popołudniami. Zaskakująco trawa przeżyła i rośnie (oczywiście tylko wtedy gdy Leon jej nie wykopuje i nie zjada :racja: ). 

Kilka foteczek dla przypomnienia. Niestety Leon zdecydowanie nie chciał pozować dzisiaj więc tylko dwa zdjęcia:



Boni miała zdecydowanie większą ochotę na pozowanie (w końcu to dziewczyna!).

Tak więc - wersja naokienkowa :)

 

Minka małej złośnicy (rośnie ten mój mały zbój - jeszcze niedawno robiła tylko minki typu słodziak a teraz powoli i inne zaczynają się pojawiać).
 
 
Nie można zapomnieć o zdjęciu al'a mały lew. Zresztą zobaczcie sami - ta sylwetka, ta grubość łap...


No i portret typu "kulka futra". Nie przywiązuję się do tego widoczku zbytnio - mam dziwne przeczucie, że za miesiąc futra będzie 3/4, a za dwa połowa :(


Złapałam też Boni gdy prezentowała kolorki na swoich pleckach - niestety żadne zrobione przeze mnie zdjęcie nie oddaje w pełni barw, które Boni ma na sobie. To trzeba po prostu zobaczyć :)


środa, 11 kwietnia 2012

Zachorowałam... na kota :)

Już jakiś czas temu (tak z pół roku mniej więcej) wypatrzyłam w hodowli Abicoon piękną szylkretową koteczkę - Esmeraldę (tu jej zdjęcia z dzieciństwa).

Nawet napisałam pytając się o nią - o jej charakterek i ogólne zachowanie, ale... mój TŻ nijak nie chciał się zgodzić.

Dziś mija rok od czasu gdy się urodziła i... niestety nadal szuka domu. Tak jakby była dla mnie przeznaczona. Myślę, że spróbuję porozmawiać z małżem jeszcze raz ale obawiam się, że to niewiele da ;(

Poniżej aktualne zdjęcia tego cuda zapożyczone z tablicy - czyż nie jest BOSKA?




Normalnie się zakochałam <3

wtorek, 10 kwietnia 2012

Święta, święta i po świetach


Dość dawno się nie odzywałam, ale to dlatego, że jak to ja, w jedynym i niepowtarzalnym stylu spadłam ze schodów. I nie byłoby to nic wielkiego gdyby nie to, że rąbnęłam głową i straciłam przytomność. Teraz ganiam z badania na badanie i od lekarza do lekarza a leki na stole zamieniłam w torbę z lekami. Najgorsze i tak jest to, że nie bardzo mogę siedzieć i że jutro mam badanie, które wymaga dwu dniowej diety (wyobrażacie sobie dietę w święta???). No ale nic -  przeżyjemy, tylko z wesela kuzynki w przyszłym tygodniu nici, ale cóż.
Święta minęły nam jak zwykle na bieganiu od jednej do drugiej rodziny - to w połączeniu z lekką gorączką i ogólnym kiepskim samopoczuciem dało nieszczególne efekty. W gruncie rzeczy cieszę się, że jutro idę do pracy - przynajmniej odpocznę ;) 
W związku ze świętami miałam jeszcze jeden problem - zamówione jakiś czas temu prezenty nie doszły na czas - musiałam mocno improwizować, ale wszyscy wydawali się zadowoleni.
Futra ze świąt średnio zadowolone - niby nie chodzimy do pracy, a czasu dla nich mamy nawet mniej niż w tygodniu.























Na zupełną dokładkę dzieci zaprezentowały spektakl pod tytułem "łapoczyny". Ostatnio przyzwyczaiłam się, że to Boni zaczyna, a tu niespodzianka! Na szczęście futra mają nieco wyczucia i piorą się samymi łapkami bez pazurów :)